SPIS TREŚCI:
Status konopi i marihuany w polskim prawie
Obowiązujące prawo konopne jest w tym momencie jednoznaczne:
- Uprawa, posiadanie i handel marihuaną rekreacyjną są zakazane i zagrożone karą więzienia,
- Stosowanie marihuany medycznej jest legalne dla pacjentów jako środek leczniczy wydawany w aptece z przepisu lekarza,
- Konopie siewne o zawartości THC poniżej 0,2% są legalne i ogólnodostępne.
W kontekście prowadzenia pojazdów zarówno pacjenci legalnych konopi medycznych jak i osoby stosujące produkty z konopi siewnych z tetrahydrokannabinolem ponoszą ryzyko.
Narkotesty stosowane przez policję w trakcie rutynowych kontroli są dość czułe. Już po ok. 15-20 sekundach pozytywny wynik testu pobranej śliny może oznaczać poważny problem. Standardowo w takim momencie następuje skierowanie kierowcy na przymusowe badanie krwi (lub moczu) w celu potwierdzenia wyniku uzyskanego ze śliny bardziej precyzyjnym testem ustalającym stężenie THC w organizmie.
Sprawa robi się smutna.
Nie bada się w żaden sposób czy kierowca faktycznie ma zaburzoną świadomość i zdolności kierowania. Nie ma na to ani przepisów ani zaakceptowanych, sprawdzonych metod, a przynajmniej żaden z potencjalnych kandydatów na taką metodę nie jest obecnie brany poważnie pod uwagę w naszym kraju.
O tym więcej w dalszej części artykułu.
Pod wpływem, a po użyciu – jest różnica!
Szacuje się, że nawet 1 milion kierowców porusza się każdego dnia po polskich drogach będąc „w stanie po użyciu” środka z THC.
Trudno sobie wyobrazić aby nawet w dzisiejszej Polsce, ktoś wpadł na pomysł masowej penalizacji tak ogromnej rzeszy obywateli. Wydaje się to tym mniej prawdopodobne, że cywilizacyjnie stoimy o krok od depenalizacji posiadania małych ilości i użytku własnego konopi rekreacyjnych. Podobno p. Paweł Kukiz porozumiał się w tej kwestii z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.
Nie zmienia to faktu, że doprowadzenie do jednoznacznego zdefiniowania i rozróżnienia pojęć „stanu pod wpływem środka odurzającego” i „stanu po użyciu środka odurzającego” jest zwyczajnie konieczne i nieuchronne.
Żeby nie było wątpliwości to napiszę wprost: jestem wrogiem prowadzenia pojazdów pod wpływem czegokolwiek co zaburza zdolności poznawcze, opóźnia czas reakcji, rozkojarza lub w istotny sposób negatywnie wpływa na zdolność do racjonalnej oceny sytuacji drogowej.
Dozwolone stężenie THC we krwi kierowcy
W polskim porządku prawnym nie występuje coś takiego jak dozwolone stężenie THC w organizmie tak jak to jest w przypadku badania stężenia alkoholu.
Zero-jedynkowo kierowca u którego wykryto śladową ilość Delta-9 THC ryzykuje utratę prawa jazdy i poniesienie wszelkich innych przewidzianych przepisami konsekwencji odpowiedzialności karnej.
Dzieje się tak nawet kiedy źródłem psychoaktywnego kannabinoidu są legalne konopie medyczne stosowane w celach zdrowotnych jako lek lub gdy zbadane stężenie przekracza tylko 2,5 nanogramów THC na mililitr krwi [ng/mL].
Te 2,5 ng/mL to poziom THC we krwi stosowany w orzecznictwie sądowym, nie wynikający z przepisów a z praktyki biegłych sądowych, którego przekroczenie z automatu nadaje sytuacji znamiona przestępstwa.
Poniżej tego progu sądy orzekają o wykroczeniu. Konsekwencje są w takim przypadku nadal bardzo dotkliwe i obejmują okresową utratę prawa jazdy i wysokie kary finansowe.
Problem w tym, że samo oznaczenie stężenia nie jest dowodem ani na odurzenie ani tym bardziej na obniżenie bezpieczeństwa na drodze. Takim dowodem jest w zasadzie wyłącznie udowodnienie kierowcy zaburzeń poznawczych obniżających jego zdolność do bezpiecznej jazdy.
Warto w tym miejscu nieco uspokoić osoby stosujące np. oleje CBD. Ryzyko wykrycia tetrahydrokannabinolu w ślinie już po ok. 1-2 godzin od przyjęcia drobnej przecież dawki kilku kropel preparatu jest praktycznie zerowe. Jeśli narkotest ze śliny nic nie wykaże, a okoliczności nie wskazują inaczej to policjant nie będzie kierował na badanie potwierdzające z krwi lub moczu.
Czy to się kiedyś zmieni?
Szczęśliwie, świadomość konieczności zmian w tym zakresie istnieje wśród środowisk prolegalizacyjnych i polityków zaangażowanych w procesy depenalizacji i legalizacji marihuany.
Na szczególną uwagę i uznanie zasługują tutaj stanowisko i działania posła Jarosława Sachajko z KUKIZ’15.
Niestety interpelacja, którą polityk ten złożył w sprawie limitu THC dla kierowców w Ministerstwie Zdrowia doczekała się klasycznej odpowiedzi, z której w dużym skrócie wynika, że MZ nie zajmuje się tą sprawą i nie planuje się zajmować w dającej się przewidzieć przyszłości. Szkoda.
Ministerstwo nie dostrzega istniejących na świecie rozwiązań, błędnie twierdząc że obecny stan wiedzy naukowej i praktycznej w ogóle uniemożliwia ustalenie wartości granicznej lub chociażby zakresu takich wartości.
A jak jest naprawdę?
Rozwiązania takie istnieją m.in. w Stanach Zjednoczonych, Norwegii czy Danii.
Literatura opublikowanych, recenzowanych badań naukowych obejmuje m.in. bardzo wartościowe badania z wykorzystaniem realistycznych symulatorów jazdy samochodem w różnych warunkach drogowych.
Istnieją badania, z których jasno wynika, że stężenie Delta-9 Tetrahydrokannabinolu we krwi nie jest w ogóle wiarygodną miarą upośledzenia zdolności do kierowania pojazdem, a nawet funkcji poznawczych niezbędnych podczas jazdy.
Znaleźć też można poważne publikacje wskazujące na brak podwyższonego ryzyka wypadku u kierowców z oznaczonym poziomem THC na poziomie 2-5 ng/mL.
Alkohol vs Marihuana
Analogia miedzy alkoholem a marihuaną jest pozorna, a diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.
Różnice między alkoholem a konopiami pojawiają się już na poziomie toksykokinetyki. Odurzenie tymi dwoma substancjami ma odmienny charakter, przebieg, czas trwania oraz intensywność i zakres upośledzania funkcji poznawczych.
W przypadku alkoholu wiemy ze 100% pewnością, że im wyższe stężenie we krwi tym silniejsze odurzenie.
Ta zasada nie działa w przypadku konopi gdzie szczyt odurzenia przypada na ok. 60-90 minut od użycia czyli w momencie kiedy stężenie jest już w fazie spadku, a ustąpienie efektów odurzenia mija w ciągu 4-6 godzin. Dla bezpieczeństwa specjaliści proponują odczekanie ok. 10 godzin.
Australijskie badania wpływu THC na zdolność kierowania pojazdami
9 listopada 2021 na łamach Neuroscience & Biobehavioral Reviews dostępnego online w serwisie Science Direct (link w źródłach pod artykułem) opublikowane zostały wyniki metaanalizy regresyjnej zespołu naukowców z Uniwersytetu w Sydney pod kierownictwem Dr Danielle McCartney.
Co odróżnia to badanie od innych?
Otóż metaregresja to metoda porządkowania i oceny zestawu istniejących już badań naukowych. Umożliwia swoistą syntezę wyników niejednorodnych badań ułatwiając wykorzystywanie w praktyce skompilowanej wiedzy płynącej z licznych, historycznie rozciągniętych w czasie prac nad danym zagadnieniem.
Można pokusić się o stwierdzenie, że to jedno badanie zastępuje wszystkie dotychczasowe.
Czego możemy się dowiedzieć od naukowców tym razem?
- Biomarkery THC nie mają związku z upośledzeniem [KD: zdolności do kierowania i funkcji poznawczych wykorzystywanych podczas jazdy] u osób regularnie używających konopi
- Biomarkery THC mają słaby związek z upośledzeniem [KD: zdolności do kierowania i funkcji poznawczych wykorzystywanych podczas jazdy] u osób okazjonalnie używających konopi
- Biomarkery THC są generalnie stosunkowo słabymi wskaźnikami upośledzenia [KD: zdolności do kierowania i funkcji poznawczych wykorzystywanych podczas jazdy]
W konkluzjach publikacji autorzy wskazali, że stosowanie granicznych wartości stężenia THC może prowadzić do penalizacji osób, których funkcje poznawcze i zdolność do bezpiecznej jazdy nie są w żaden sposób ograniczone.
Co ciekawe autorzy wskazują, że stosowanie konopi w celach medycznych może wręcz poprawiać zdolności i funkcje poznawcze niezbędne do bezpiecznej jazdy samochodem u pacjentów leczonych medyczną marihuaną w związku z np. bezsennością lub chronicznym bólem.
Oczywiście w żadnym wypadku nie mówimy o sytuacji kierowania „pod wpływem” czyli w momencie kiedy kierowca jest zwyczajnie odurzony.
Czy to nie oznacza, że koncepcję limitu THC dla kierowców należy w ogóle uznać za bezużyteczną i w związku z tym wszelkie starania poselskie w tym zakresie nie mają sensu?
Było zaburzenie funkcji poznawczych czy go nie było?
Aby odpowiedzieć na pytanie o sens stosowania limitów w testach krwi na obecność THC warto pamiętać, że dobrze jest mieć taki sztywny lub określony zakresem parametr po swojej stronie mocy.
Ustalenie limitu Delta 9 THC na odpowiedzialnie wysokim poziomie mogłoby pomóc oszczędzić masę czasu, pieniędzy, energii, stresu i kłopotu nie stwarzającym zagrożenia drogowego kierowcom. Sądy, jak mniemam, też nie miałyby nic naprzeciw rozwiązaniom, które minimalizowałyby ilość spraw przy jednoczesnym braku ryzyka podwyższenia niebezpieczeństwa na Polskich drogach.
Na koniec dnia to właśnie o bezpieczeństwo podobno wszystkim chodzi, a nie o bezduszne podnoszenie statystyk kryminalnych i dokapitalizowywanie funduszy publicznych mandatami. Tak czy nie?
Co w sytuacji przekroczenia limitu stężenia? Jak już wiemy nie dowodzi to odurzenia połączonego z upośledzeniem zdolności kierowania pojazdami.
Co by mogło taki dowód stanowić? Z pomocą mogą przyjść innowacyjne rozwiązania technologiczne.
Myślę, że niebawem doczekamy się konkretnych propozycji np. aplikacji na smartfony opartych o algorytmy sztucznej inteligencji.
Skoro potrafimy wykonywać testy, które jednoznacznie ocenią nasz stan psycho-motoryczny na podstawie zestawu obserwacji np. reakcji źrenic na światło, czasu reakcji czy podzielności uwagi to stawiam dolary przeciwko orzechom, że sztuczna inteligencja i dwie szczypty sprzętu też mogą się tego nauczyć z wystarczająco dużą precyzją by stanowić niepodważalny dowód braku winy.
Aplikacje mobilne do wykorzystania przez pacjentów marihuany medycznej, konsumentów legalnych produktów konopnych, a w dalszej perspektywie także rekreacyjnych użytkowników konopi mają w mojej opinii moc rozwiązania problemu przy zachowaniu wysokich standardów bezpieczeństwa na polskich i nie tylko drogach.
Wdrożenie takich rozwiązań wymagałoby istotnych zmian w prawie.
Jest więcej niż pewne, że gdzieś na świecie ktoś właśnie pracuje nad rozwiązaniami problemów o których traktuje ten artykuł.
Mam cichą nadzieję, że doczekamy czasów kiedy ta rzesza nie stanowiących żadnego zagrożenia kierowców przestanie jeździć z przysłowiową duszą na ramieniu, a badanie THC we krwi przestanie stanowić powód do paniki.
Jazda samochodem a THC oczami policjanta
Bardzo ciekawy materiał na temat jazdy samochodem a THC w formie podcastu do odsłuchania udostępnił na swojej stronie Otwieramy Oczy aktywista i postać w pełni zasłużenie zdobywająca coraz szerszą publikę w świecie konopi – Mateusz Zbojna. W jednym z odcinków, które możesz odsłuchać poniżej, Mateusz rozmawiał z Policjantem Aktywistą czyli Kamilem Kaczorowskim – człowiekiem, który z racji wykonywanego zawodu i swoich doświadczeń ze stosowaniem medycznej marihuany doskonale zna procedury praktycznej aplikacji przez policję obowiązujących w Polsce przepisów prawa narkotykowego w trakcie kontroli drogowej.
Źródła:
- https://www.sydney.edu.au/news-opinion/news/2021/12/02/thc-blood-saliva-poor-measures-cannabis-impairment-lambert-study.html
- sciencedirect.com/science/article/
pii/S0149763421004978 - https://nawlasnyuzytek.com/ – blog prawniczy Steliosa Alewrasa – adwokata specjalizującego się w sprawach narkotykowych i aktywisty prolegalizacyjnego
- https://spidersweb.pl/bizblog/limit-thc-kierowcy/
- https://wolnekonopie.org/2020/02/nie-stezenie-ma-znaczenie-przeglad-dorobku-naukowego-toksykologow-i-orzecznictwa/